piątek, 27 marca 2015

WIOSENNIE

Witam, 
Dziś mało pisania :)
Ostatnio zmalowałam makijaż do konkursu i chciałam go Wam po prostu pokazać :) 



Konkurs polegał na pokazaniu swojej wersji makijażu idealnego na wiosnę, z kosmetykami marki Golden Rose w roli głównej.
Nie zastanawiałam się długo, wzięłam pędzle w dłoń a efekty właśnie oglądacie :)




Najgorzej było się zdecydować na co postawić- oko czy usta? 
A ponieważ  bardzo, ale to bardzo lubię kosmetyki GR i mam ich dość sporo, wybór był ciężki :)
W końcu uznałam, że wykorzystam ich kilka, ale w makijażu będzie dominować pomadka Velvet Matte.




Do tego wysłałam również jeszcze jedno zdjęcie.
Jest to oko i usta, które kiedyś opracowałam i przyznam szczerze, że tak naprawdę wzorowałam się na nich :)




I jak? Co myślicie? :)
Buziaki :***


 

środa, 25 marca 2015

PIELĘGNACJA TWARZY- CZĘŚĆ II

Witam :)
Troszkę nie po kolei z tą pielęgnacją, ponieważ dziś przedstawię Wam produkt od którego tak naprawdę zawsze zaczynam, a o którym zapomniałam :) Ostatnio natomiast mogłyście przeczytać o płynie micelarnym (<klik>), który jest drugim etapem w codziennym rytuale oczyszczania twarzy.
Przechodząc do dzisiejszego bohatera, przedstawiam Wam Lipikar Syndet firmy La Roche- Posay




Jak widać na dołączonym zdjęciu, jest to prezent, który dostałam od przemiłej Pani z apteki (dziękuję jeszcze raz!).
Okazał się strzałem w dziesiątkę.
Przede wszystkim jest bezzapachowy, co w moim przypadku jest wielkim plusem, ponieważ mam chyba jakieś zboczenie zawodowe i do mycia twarzy zawsze wybieram tylko i wyłącznie takie produkty. 
Co tu dużo pisać- dla wrażliwców jest to produkt idealny. Bez parabenów, bez mydła. 
Polecany także dla niemowląt (!) oraz dzieci.




Osobiście nie znalazłam żadnego minusa, jakim mogłabym obdarować żel.
Jeżeli borykacie się z zaczerwienieniem, podrażnieniem lub skórą atopową, to jak najbardziej polecam zakup. Choć i dla skóry normalnej jest jak najbardziej wskazany.
Ja po ponad miesiącu stosowania zauważyłam, że cera jest bardziej ujednolicona, czerwone plamki wyraźnie mniej widoczne, ogólnie poprawiła się jej kondycja. Choć nie jest to zasługa tylko i wyłącznie tego produktu (zastosowałam totalną zmianę w pielęgnacji wrażliwej twarzy), to jak najbardziej laur należy się i jemu.
Żel można stosować do mycia całego ciała, ale w sumie nie polecam. Warto zostawić go tylko do twarzy. Przecież do ciała jest tyle fajnych, przyjemnie pachnących kosmetyków, prawda? :)
Na koniec jeszcze jeden plus- jest maksymalnie wydajny! Używam go codziennie a końca nie widać, dalej wydaje mi się, że zostało go ponad połowę w opakowaniu.
Bardzo się polubiliśmy ;)

Stosujecie ten produkt? Znacie markę La Roche- Posay?
Czy polecacie jakiś szczególny produkt do wrażliwej cery, który u Was się sprawdził?
Pozdrawiam serdecznie :**


sobota, 21 marca 2015

MASECZKA Z SIEMIENIA LNIANEGO

Witam :)
Dziś o tanim domowym sposobie na maseczkę z siemienia lnianego.


Siemię lniane to najprościej nasiona lnu zwyczajnego.
Nasiona te zawierają w sobie mnóstwo bardzo cennych składników, pożądanych w wielu dziedzinach (m.in. przemysł spożywczy, kosmetyka, medycyna).
Są to między innymi:
  • błonnik- wpływający korzystnie na pracę przewodu pokarmowego,
  • wielonienasycone kwasy tłuszczowe- regulują prawidłową przemianę materii, wpływają na obniżenie cholesterolu,
  • witaminy z grupy B- uczestniczą w przemianie węglowodanów, tłuszczów i białek, pomagają w wytwarzaniu czerwonych krwinek,
  • witamina E- bardzo ważny antyoksydant, uczestniczy w dostarczaniu składników odżywczych do komórek.
 Wpływ na organizm:
  • przeciwdziała wzdęciom,
  • poprawia perystaltykę jelit,
  • pomaga w powstrzymywaniu biegunki,
  • wywiera korzystny wpływ na osoby u których stwierdzono wrzody,
  • pomaga w nieżycie żołądka,
  • łagodzi dolegliwości związane ze stanem zapalnym gardła i oskrzeli,
  • stosowane w profilaktyce nowotworowej,
  • stosowane jako składnik szamponów i odżywek dla suchych włosów,
  • stosowane w postaci maseczek kosmetycznych.
Maseczka z siemienia jest polecana dla każdego rodzaju cery, w szczególności suchej. Nadaje się nawet dla wrażliwców :). Zawartość witaminy E doskonale wpływa na nawilżenie i jędrność skóry.
Po jej zastosowaniu skóra staje się bardziej elastyczna, miękka i wygładzona. Znikają drobne zaczerwienienia i łuszczący się naskórek. Delikatnie oczyszcza i zwęża pory.
Sposób przygotowania jest bardzo prosty:
2 łyżki siemienia zalewamy przegotowaną wodą (pół szklanki), stawiamy na małym ogniu i co jakiś czas mieszamy, aż utworzy nam się konsystencja żelu (kisielu).
Odstawiamy na 10-15 minut, aby zdążyła się wystudzić. 
Taką papkę nakładamy na twarz i idziemy się relaksować na kolejne 15- 20 minut (o ile dzieci/mąż/narzeczony/rodzice/cały wszechświat- nam na to pozwolą).
Maseczka przy wysychaniu daje uczucie ściągnięcia twarzy, co jest normalnym zjawiskiem :)
Zmywamy zwykłą wodą, jeżeli komuś wygodniej- może użyć w tym celu gazy lub ściereczki do twarzy.


Ja bardzo lubię ten domowy sposób, a moja wrażliwa cera nie ma nic przeciwko takiemu traktowaniu. 
Jeżeli chciałybyście coś ekstra, można spróbować. Ja osobiście bardzo lubię dodawać miód. Czytałam też o różnych innych specyfikach z którymi można używać maseczkę, np. olejki eteryczne- ale to na własną odpowiedzialność :)
A jeżeli jesteście włosomaniaczkami, to polecam również zastosować maskę na włosy- daje rewelacyjne efekty. Są lepiej nawilżone, nie "puszą się", są ładnie nabłyszczone i łatwiej się rozczesują.
W tym przypadku trzeba przesiać ziarenka przez sito, a "kisiel" wetrzeć we włosy, owinąć folią i pozostawić na godzinę. Następnie umyć według własnego uznania.

Stosowałyście kiedyś tę maskę?
A może macie swoje sprawdzone domowe sposoby?
Podzielcie się, chętnie wypróbuję :)
Buziaki :***




piątek, 20 marca 2015

VERSACE VERSUS

Witam Kochane :)
Po moich faworytach- Coco Mademoiselle (o których możecie przeczytać tutaj <klik>), BONBON (tutaj <klik>) oraz kilku innych, chciałam podzielić się z Wami opinią na temat zapachu, który w swoim światku zrobił wiele zamieszania.
Versus powstał w 2010 roku i jest kompozycją kwiatowo-owocową.
Jak można przeczytać w internecie:
"Kompozycja wibruje, bazując na nutach kumquatu, jabłka gwiaździstego i cytryny. W sercu Versus unoszą się nuty kwiatu pomarańczy, stephanotis i róży centifolia. Nuta głębi to aromaty zmysłowej paczuli, piżma i ziarenek ambrette."
Połączenie cytrusów, jabłka, jaśminu, kwiatu pomarańczy, róży, paczuli i ambry to czysta energia, jak określiła to Donatella Versace.


Versus to zapach dla kobiet pewnych siebie, posiadających silną osobowość.
Jest bardzo "energetyczny", co za tym idzie, lubię go używać w pochmurne, wpędzające w depresję dni.
O tej kompozycji można przeczytać mnóstwo, bardzo różniących się od siebie opinii. Jedni go kochają, inni nienawidzą. Spotkałam się z określeniami, że pachnie "tanio", albo jest nietrwały.
Cóż, zdaję sobie sprawę, że zapach to bardzo indywidualna sprawa i nie każdemu podoba się to samo.
Mnie jako miłośniczce absolutnie wszystkiego co pachnie, ciężko byłoby kupić perfumy, które by mi się nie spodobały (chyba, że będzie to Chanel No 5, albo Obsession Calvina Kleina:)).
Co do Versusa jestem neutralna- nie jest to mój faworyt, za którego dałabym się pokroić, ale nie jest też zapachem, którego nie mogłabym znieść.
Po prostu bardzo go lubię, jest dość trwały (ale kupiony za granicą, co zarazem wpływa na jakość) i bardzo świeży.
Idzie wiosna, więc wraz ze zmianą garderoby można pokusić się o nowy, przyjemny dodatek :)



Zdjęcia troszkę przekłamują rzeczywistość, ponieważ buteleczka jest mocno fioletowa, a na obrazie wygląda jakby kolor wpadał w niebieski.
Cena bardzo różna, ale myślę, że za około 150 zł możemy spokojnie zaopatrzyć się we flakonik 50 ml.
Jest to już moja druga buteleczka Versusa i o ile skończą się moje zapasy (nieprędko), to kupię kolejną :)

Znacie ten zapach? Podoba Wam się?
A może macie jakiś swój ulubiony?
Podzielcie się ze mną swoimi faworytami :)
Pozdrawiam :***

czwartek, 19 marca 2015

AKTUALNA PIELĘGNACJA TWARZY

Witam Kochane,
dziś przedstawię Wam pierwszy i zarazem podstawowy produkt w pielęgnacji mojej wrażliwej cery.
Jest to płyn micelarny, który kupiłam z ciekawości i w zasadzie mogę powiedzieć, że nie zawiodłam się.
Jest jeden minus, ale o tym za chwilę.


Opinia producenta:
Płyn micelarny do oczyszczania twarzy i demakijażu oczu, polecany do wszystkich typów cery w każdym wieku. Zawiera ekskluzywny wyciąg z naturalnych pereł, kwas hialuronowy, glicerynę, i D-pantenol. 
Starannie usuwa ze skóry zanieczyszczenia i resztki makijażu, łagodzi podrażnienia i zaczerwienienia, pozostawia skórę delikatną w dotyku.
Formuła 2w1 skutecznie zastępuje mleczko i tonik.


Moja opinia:
Płynu używam od praktycznie miesiąca, dwa razy dziennie. Wieczorem zmywam nim makijaż (choć używam też innych produktów), a rano przecieram twarz, aby odświeżyć skórę.
Muszę przyznać, że bardzo dobrze się sprawdził.  Przede wszystkim, co dla mnie najważniejsze- nie podrażnił mojej cery! Już za sam ten fakt dostaje ogromny plus. Zauważyłam też, że faktycznie złagodził zaczerwienienia.
Radzi sobie z podkładem, cieniami,pudrem i resztą, natomiast (i za to minus) niestety niezbyt dobrze sprawdza się w przypadku mascary. Próbowałam już różnymi sposobami, ale po prostu nie jest do tego stworzony. 
Zapach ma bardzo, bardzo delikatny i przyjemny. 
Czy jest wydajny? Myślę, że tak. Stosując go przez 30 dni rano i wieczorem, w butelce pozostało około 1/4 produktu. Wydaje mi się to całkiem w porządku.
Ceny niestety nie pamiętam, ale jestem pewna, że nie jest spora.





Co sądzicie? Miałyście? A może pokusiłybyście się o zakup?
Czekam na Wasze komentarze :)
Buziaki :***

środa, 18 marca 2015

KOLEJNY ULUBIENIEC- ZIAJA KREM DO RĄK

Witam Was Kochane :)
Za oknem pogoda po prostu wspaniała! Daje pozytywną energię i aż chce się żyć :)
W końcu szarość ustąpiła miejsca promieniom słonecznym, których tak bardzo brakowało :)
A jak u Was? Jest słoneczko? 
Dziś chciałam przedstawić kolejnego swojego ulubieńca, a mianowicie krem do rąk firmy Ziaja- kokosowa terapia skóry i zmysłów.
Jako miłośniczka wszystkiego co pięknie pachnie, oczywiście nie mogłam nie mieć tego produktu. I jeszcze do tego kokos! Coś wspaniałego!


Opinia producenta:
  • aktywnie pielęgnuje skórę narażoną na częsty kontakt z detergentami, wrażliwą na wiatr, mróz i zmiany temperatury
  • regeneruje skórę zniszczoną nadmiernym opalaniem, również w solarium
  • wyraźnie zmiękcza oraz wygładza skórę dłoni
  • wzmacnia paznokcie, zmniejszając ich skłonność do rozdwajania i łamania.
Zawiera:
  • lipidy z orzecha kokosowego, które regenerują lipo-strukturę naskórka, są źródłem NNKT niezbędnych do prawidłowego odżywienia i nawilżenia skóry
  • olej Canola, który jest źródłem tokoferoli i fitosteroli, ma naturalny system antyoksydacji, neutralizuje wolne rodniki oraz chroni przed szkodliwym wpływem UV.

Moja opinia:
Tak jak wspomniałam w tytule posta, jest to mój ulubieniec, czyli myślę, że nie będę się za bardzo rozwodzić nad opinią na jego temat :)
Dobrze nawilża moje dłonie, dość szybko się wchłania. Co do paznokci...Cóż. Nie zauważyłam jakiejś szalonej różnicy w ich wzmacnianiu, ale nie czarujmy się- nie znam kremu, który fenomenalnie działałby na płytkę. Od tego są inne produkty :)
Ale oczywiście kocham go najbardziej za zapach... Jest taki mleczno- kokosowy. Po prostu śliczny. 
Nie tak dawno używałam mleczka pod prysznic z tej samej serii i byłam nim zachwycona, dlatego też zakupiłam ten oto kremik :)
Konsystencja nie jest jakaś strasznie tłusta, dlatego nie zostawia grubej warstwy filmu na skórze. Dla niektórych plus, dla innych minus. Ja jestem neutralna.


Cena około 6 złotych.

Miałyście kiedyś ten produkt? Jak się u Was sprawdził?
U mnie już jest na wykończeniu, dlatego chciałam zapytać, czy macie jakiegoś swojego ulubieńca, którego mogłybyście polecić? Chętnie wypróbuję :)
Pozdrawiam :***

sobota, 14 marca 2015

MAKIJAŻ Z JEDNĄ PALETKĄ

Witam :)
Dziś chciałam pokazać Wam mój szybki makijaż, jaki wykonałam paletką Miss Sporty.

Paletkę zakupiłam przy okazji będąc w Rossmannie, ponieważ po prostu spodobały mi się jej kolory.
Dodatkowo kosztowała około 10 złotych, więc nawet gdyby się nie sprawdziła, nie miałabym czego żałować.


Znajdziemy w niej cztery kompletnie różniące się od siebie kolory, więc można popuścić lekko wodze fantazji i w kreatywny sposób wyczarować coś ciekawego :)
Na początku myślałam, że odcienie są mocno brokatowe ale okazało się, że wcale tak nie jest. Otóż drobinki brokatu są tylko na górze, natomiast po starciu wierzchniej warstwy, odsłaniają się nam piękne- metaliczne- kolory. Wyjątkiem jest fiolet, który jest matowy.
Cóż, małe przekłamanie, ale akurat nie przeszkadza mi w tym przypadku, bo nadal mi się podobają.
Największy plus za to, że podczas aplikacji prawie wcale się nie osypują. 
Kolory intensywne, dobrze napigmentowane.
Za cenę dziesięciu złotych, myślę że warto.


Numer paletki to 410- Crazy Smoky.











Co sądzicie?
Buziaki :***


wtorek, 10 marca 2015

SYNCHRO 2000

Witam,
Pierwsza informacja, jaką chciałam się z Wami dziś podzielić, jest taka, że zostałam ciocią!!!
Ta wiadomość rozjaśniła mój dzień, odgoniła najcięższe chmury i smutki, sprawiła, że świat stał się piękniejszy. 
Płaczę ze szczęścia i cieszę się radością mojego wspaniałego brata, który wiem, że zostanie najlepszym tatą na świecie.
..................................
..................................

Przechodząc do tematu, w dniu dzisiejszym poczytacie (o ile będziecie miały ochotę:)) recenzję kremu SYNCHRO 2000 francuskiej firmy Gernetic.
Mając sporo szkoleń z wykorzystaniem  kosmetyków tejże marki, ponad rok temu zdecydowałam się na zakup jednego z nich.
Wówczas był to krem VASCO dla skóry wrażliwej.
Przyznam szczerze, że przez bardzo długi okres nie posiadałam produktu, który spełniałby moje wymagania w stu procentach. A VASCO zdał egzamin na piątkę. Nawet szóstkę. 
Do tej pory chyba nie trafiłam na równie dobry krem dla "wrażliwców".
Ale, będąc kobietą, po zużyciu opakowania oczywiście chciałam spróbować czegoś nowego.
Padło na SYNCHRO. Ale to zwykłe, nie 2000. Poza pozytywnymi opiniami, najbardziej przekonała mnie do niego moja Profesor od zajęć gabinetowych, która dzięki niemu pozbyła się wszelakich problemów skórnych.
Tak więc, zdecydowałam.
Będąc na targach Les Nouvelles w Krakowie postanowiłam go kupić. 
I tu jak na moje "szczęście" przystało, został już wyprzedany....
Świetnie.
Ale Pani sprzedająca zaproponowała mi w zamian SYNCHRO 2000, twierdząc, że dla mojej skóry i tak będzie o wiele, wiele lepszy, ponieważ nie jest ciężki i tłusty jak pierwsza wersja....No i cena zaniżona z powodu targów...I w ogóle same plusy.
No, co mi tam- pomyślałam. Wezmę. Pani się na tym zna. 
A poza tym sama poczytałam w katalogu i stwierdziłam, że będzie ok.




No to się zdziwiłam.
SYNCHRO 2000 był pierwszym kremem, który mnie uczulił. 
Ale w takim stopniu, że wyglądałam jak poparzona.
Najpierw wystąpiła pokrzywka i rumień, następnie przez kolejne dni skóra wysychała i łuszczyła się jak szalona,aby po ponad tygodniu zacząć wracać do normy.
Trauma.
Ale co najgorsze- nic na to nie wskazywało, ponieważ testy skórne, które wykonałam wyszły w porządku. 
Tak więc to był mój pierwszy i na pewno ostatni kontakt z tym produktem. 
Ale nawet gdyby nie wystąpiłaby taka reakcja, to i tak na milion procent nie kupiłabym go ponownie. Dlaczego? Ze względu na zapach. Jak dla mnie jest nie do zniesienia. Nie wiem nawet jak go opisać. Mdły, babciny....Po prostu OKROPNY!
W tym momencie używa go mój narzeczony, któremu nic się po nim nie dzieje, ale kiedy się nim posmaruje, to ja nie mogę. No nie mogę...


No i fakt- nie każdy może sobie na niego pozwolić. Jest to krem medyczny i nie do końca wiem, czy można go zakupić nie będąc kosmetologiem. Ja jestem, więc nie miałam z tym problemu.
A cena...Hmm. Spora. Nie pamiętam dokładnie ile zapłaciłam, ale za 150 ml trzeba się liczyć z wydatkiem około 160-180 złotych. Gernetic się bardzo ceni.Na moje nieszczęście z targów przywiozłam jeszcze jeden- PEAUX MIXTES & GRASSES, którego nawet boję się otworzyć....

Cóż, podsumowując strasznie się zawiodłam.
Nie na całej firmie, która jest dla mnie jedną z lepszych i raczej taką pozostanie, ale na bublu, jaki wypuściła.
Wiem, że nie jestem jedyna, bo po tym "wypadku" czytałam wiele wpisów na ten temat.
Ale jak to mówią " Mądry Polak po szkodzie".
Tak, jestem mądra- już go nie kupię.


Miałyście jakieś produkty Gernetic?
A może nawet SYNCHRO 2000? 
Jak się u Was sprawdzają?
Pozdrawiam :) :****





wtorek, 3 marca 2015

LAKIER WIBO- WOW GLAMOUR SAND

Witam,
Dziś notka na temat lakieru, w którym (co tu owijać w bawełnę) zakochałam się od razu. Już w sklepie. I wiedziałam, że muszę go mieć.
Jest to post typu "och i ach" i nie będę ukrywać, że jestem maksymalnie zadowolona z produktu :)



Od producenta:
"Strukturalny lakier do paznokci o piaskowej fakturze z refleksami".
CUDO!
Jest naprawdę piaskowy, nie jakaś podróba, gdzie brokacik jest tylko w środku, a po pomalowaniu paznokcie są gładziutkie jak...jak...Same wiecie jak co :)
Czuć tą chropowatość, co bardzo, ale to bardzo mi się podoba, a niestety nie wszystkie "piaski" to gwarantują.
Kolor mówi sam za siebie- niby róż, niby fiolet, ale błyszczy się tak, że (jakby to powiedziała moja Profesor od wizażu) "paznokcie idą przed kreacją".
Mnie to akurat nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie :) Lubię mieć je zadbane i pięknie wykończone.
I uwielbiam brokaty :)



Lakier kosztował coś w granicy 10-ciu złotych, więc moim zdaniem niezbyt wiele za taki efekt...
Pojemność to 8,5 ml.
Kupiony w Rossmannie.
Trwałość- około 4 dni, ale oczywiście jak zawsze, w zależności co robimy. Dla mało pracujących fizycznie, nie do zdarcia :) :) :)
Na koniec, dla niektórych minus, dla mnie oczywistość- ciężko się zmywa. Ale jeszcze nie zetknęłam się z lakierem brokatowym, który schodziłby dobrze. (Może jakiś znacie? :))



A w niedawnym poście mogłyście zobaczyć go na krótkich paznokciach:



Co myślicie? Podoba się?
Ja jestem zachwycona :)
Buziaki :*


niedziela, 1 marca 2015

THE BODY SHOP- STRAWBERRY BODY MIST

Witam,
po bardzo intensywnym weekendzie na uczelni, wreszcie jestem w domu.
Moja głowa jeszcze paruje od nadmiaru chemii i ziołolecznictwa.
Wchodząc do pokoju, od razu rzuciła mi się w oczy stojąca na półeczce mgiełka The Body Shop, którą popsikałam się wczoraj wieczorem, kładąc się spać. Miałam nadzieję, że poprawi mi się nastrój i będę miała lepsze sny.
Czy wiecie, że takie metody naprawdę działają? 
Jeżeli śpimy, to nasze zmysły i tak odbierają bodźce, a więc warto spryskać np. pościel jakimś miłym zapachem i możemy spokojnie udać się spać. Jest o wiele większe prawdopodobieństwo, że obudzimy się pozytywnie nastawione :) 
Tak więc, mgiełka wczoraj spowodowała dobrą noc a co za tym idzie, gorszy powrót do rzeczywistości rano ;)




Mgiełkę zakupiłam będąc jeszcze za granicą. 
Można jej używać dosłownie do wszystkiego- do ciała, na ubrania, a także do odświeżania domu ( czego ja nie robię, bo po prostu mi żal :)).
Pachnie przepięknie truskawkowo i od razu przenosi zmysły do okresu letniego. 
W takie dni jak dziś- nie wiem jak u Was, ale w Krakowie było szaro- dobrze przenieść się choć na chwilę w słoneczny czas.
Jeżeli lubicie takie słodkie, owocowe zapachy, to na pewno przypadnie Wam do gustu.




Znacie, lubicie?
Pozdrawiam :)
Całusy :***