piątek, 29 maja 2015

HYDROLAT Z RÓŻY DAMASCEŃSKIEJ

Witam,
będąc na kongresie LNE w kwietniu, zaopatrzyłam się w rzecz fantastyczną, jaką jest hydrolat z róży damasceńskiej.
Nie ukrywam, polowałam na niego od dłuższego czasu i w końcu udało mi się skreślić go z listy must- have.


Czym jest hydrolat?
"To produkt uboczny pozyskiwania olejków eterycznych w procesie destylacji z parą wodną całych roślin lub ich części. Podczas procesu destylacji para wodna porywa nierozpuszczalne w wodzie drobiny olejku eterycznego, a następnie po wychłodzeniu olejek jest oddzielany od wody. Pozostała woda destylacyjna, która zawiera rozpuszczalne w wodzie części składowe materiału roślinnego oraz niewielkie (0.02% - 1%) ilości olejku eterycznego, to właśnie hydrolat. 
Hydrolaty mają postać czystego płynu o konsystencji wody i pH zbliżonym do naturalnego odczynu skóry. Ich zapach jest subtelniejszy w porównaniu z zapachem odpowiadającego im olejku eterycznego. Ponieważ hydrolaty oprócz małej ilości olejku eterycznego zawierają także inne komponenty materiału roślinnego, dlatego zdarza się, iż ich zapach jest zupełnie inny niż olejku eterycznego.
Hydrolaty podobnie jak olejki eteryczne to czyste esencje danego materiału roślinnego, tyle, że w łagodniejszej i rozcieńczonej formie. Dzięki temu mogą być one stosowane bezpośrednio na skórę bez rozcieńczenia w formie toniku lub odświeżającej wody, często są też lepiej tolerowane przez osoby o wrażliwej skórze, które mają problem ze skoncentrowanymi olejkami eterycznymi. Można nimi także zastępować fazę wodną w produktach kosmetycznych.
Hydrolaty do niedawna traktowano jako często bezużyteczny produkt uboczny w procesie otrzymywania głównego materiału, jakim był olejek eteryczny, obecnie jednak są one coraz bardziej doceniane i wiele procesów destylacji materiału roślinnego przeprowadza się głównie w celu otrzymania samego hydrolatu". (Tekst pochodzi ze strony www.mazidła.com)


Hydrolatu używam od ponad miesiąca i myślę, że śmiało mogę wystawić mu recenzję.
Nie przeciągając, powiem krótko- jest fantastyczny!
Ostatnimi czasy nie mogłam poradzić sobie ze swoją skórą po okresie zimowym. I w zasadzie ten produkt w połączeniu z olejkiem macadamia (o którym będzie osobny post) przyniosły mojej cerze niesamowite ukojenie i widoczną poprawę.
Po pierwszych dwóch dniach stosowania- śmieszne, ale tak było- zauważyłam jak cera się rozjaśniła. Po tylko dwóch dniach. 
Pokochałam ten produkt i w tym momencie nie wyobrażam sobie mojej pielęgnacji bez niego. Moja skóra co rano wręcz błaga, aby ją ponownie przetrzeć wacikiem nasączonym wodą różaną.


Jedyny minus, jaki mogę przyznać to minus za zapach.
Na początku byłam załamana...Był tak paskudny, że myślałam że przez niego odstawię produkt, albo dam komuś innemu. Och, taki mam wrażliwy nosek :P W każdym bądź razie z różą nie miał na pewno nic wspólnego.
Ale, z czasem zaczęłam się do niego przyzwyczajać i nawet troszkę (ale nie dużo!) go polubiłam.


100% natury- to jest to!


Hydrolatu można używać na wiele sposobów, między innymi do gotowania...
Nie próbowałam, więc nie wiem jak smakuje ;) Jeżeli któraś z Was robiła jakieś danie z tym niecodziennym produktem- podzielcie się proszę opinią! :)

Czy używacie hydrolatów w swojej codziennej pielęgnacji?
Jak sprawdzają się u Was?
Pozdrawiam cieplutko!


czwartek, 21 maja 2015

JESZCZE JEDEN POST LAKIEROWY

Witam,
dziś kolejna porcja zdjęć paznokci.
Jako że są już dość długie i podejrzewam że niedługo będę je musiała ściąć, korzystam i maluję :) A przy okazji pokazuję i Wam.
Na celowniku lakier Eveline Cosmetics "miniMax"


Nie jestem wybredna co do kolorów lakierów do paznokci. W zasadzie większość mi się podoba.
W tym przypadku jest dokładnie tak samo. 
Odcień brązu, czekolady jest idealny na wieczorne wyjścia. Czy sprawdzi się w pracy? Podejrzewam, że w 80-ciu procentach przypadków nie. Natomiast na spotkania rodzinne, wypady za za miasto i różnego rodzaju imprezy jest jak najbardziej pożądany.


W miniMax podoba mi się to, że w większości przypadków wystarczy jedna warstwa, aby ładnie pokryć płytkę. Poza tym, oczywiście pojemność- idealna dla maniaczek lakierów (np. mnie). Jeżeli nawet po użyciu kolor nam się nie spodoba, nie będzie aż tak wielkiej straty. 
Mała dygresja:
"Legenda głosi, że kobieta zużyła cały lakier do paznokci, zanim zdążył wyschnąć".
.....................................
Czy ktoś pisał o mnie?


Na buteleczce napis "quick dry"- zgadzam się, schnie bardzo szybko. Dla niewprawnej w malowaniu ręki, nawet za szybko. Dla mnie w sam raz.
"9 days long"- no...producenci troszkę pojechali. Nie przesadzajmy, trzeba by było się nawet nie ruszać, żeby wytrzymał 9 dni. Optymalnie- trzy do czterech.
Nr 853.
Cena około 5-6 złotych.
Pojemność 5ml.

Znacie miniMax? Lubicie te lakiery?
Pozdrawiam cieplutko :)
P.S.
 Te malutkie plamki na paznokciach to pyłki kwiatków :)

czwartek, 14 maja 2015

CZERWIEŃ ZAWSZE W MODZIE

Witam Kochane,
dziś kolejny post z serii "paznokciowej".
Nie jestem raczej wybredna w kwestii doboru koloru na paznokcie, w zasadzie większość z nich mi odpowiada. I choć przeważnie przemijają one wraz ze zmieniającą się modą, to czerwień zdaje się być niewzruszona i twardo trzyma się swojej pozycji.
Colour Alike ma w swojej kolekcji jej przepiękny odcień o numerze 21.




Konsystencja lakieru jest taka jak lubię- ani za gęsta, ani za bardzo "lejąca". Łatwo rozprowadza się na paznokciach i nawet kompletni laicy poradziliby sobie bez problemu.
Już jedna warstwa lakieru daje nam piękne krycie, więc jeżeli komuś bardzo się spieszy i nie ma czasu bawić się w nakładanie- dziesięciu- następnych, to trafił idealnie. 


Trwałość około trzech dni, w zależności jakie prace wykonujemy.


Cena: 11- 13 złotych.



Co myślicie o tym kolorze? Lubicie czerwień na paznokciach?
Pozdrawiam cieplutko :)


poniedziałek, 11 maja 2015

KSIĄŻKA GODNA POLECENIA

Witam Was moje drogie Czytelniczki,
Jak minął weekend? Działo się coś ciekawego?
Ja już po dwóch egzaminach na uczelni- oba z chirurgii plastycznej.
Zaczyna się okres wzmożonej aktywności umysłowej :)
Dziś chciałam pokazać Wam książkę, która jest ostatnio u mnie hitem.
Jest to "Ziołowe ABC- Receptury Natury" dr Jadwigi Górnickiej.


Powiem tak, spotkałam się już z wieloma książkami tego typu, ale akurat ta sprawiła na mnie ogromne wrażenie.
Dlaczego?
Z czystej prostoty. 
Bo czytając, nie muszę się zastanawiać: "jak to zrobić", "z której strony się za to zabrać", "jak to działa", "po co mi to" "na co to zioło a nie akurat inne"...


Dr Górnicka wspomogła i wyleczyła masę osób za pomocą ziół i tego, co dała nam natura.
W książce znajdziemy między innymi przepisy na różnego rodzaju bóle (głowy, mięśni, menstruacyjne), schorzenia, przypadłości, problemy skórne i wiele, wiele innych.


Każda z Was znajdzie coś dla siebie. Są przepisy dla urodomaniaczek, włosomaniaczek, lubiących zdrowo się odżywiać, dla osób z problemami zdrowotnymi.
Z chęcią pokazałabym Wam wszystkie strony od A do Z, jednak jak wiadomo, zabraniają tego prawa autorskie.


O wszechstronnych właściwościach pokrzywy wiedziałam już dawno i od dłuższego czasu staram się pić regularnie herbatkę, natomiast tutaj mamy wiele innych "przepisów" w jaki sposób możemy ją jeszcze wykorzystać. 
W książce występuje większość ziół, które same możemy sobie zebrać. Nie trzeba specjalnie fatygować się do apteki. To mi się podoba! 
Dziś udało mi się zebrać także mniszka lekarskiego, z którego mam zamiar zrobić miód.
Dosłownie, mam ochotę wypróbować wszystkiego co zawiera poradnik!

Wiecie co myślę? 
Spacerując dziś po mojej pięknej okolicy pomyślałam sobie, jak my sami mogliśmy przestać korzystać z tego, co mamy dosłownie na wyciągnięcie ręki? W dobie wszechobecnej chemii, antybiotyków i lekarstw, natura już dawno zeszła na drugi plan. A przecież to wszystko co połykamy, w większości przypadków można zastąpić jakimś naturalnym odpowiednikiem. W zasadzie sama złapałam się na tym, że czekam z utęsknieniem na wszelkiego rodzaju warzywa i owoce i ziela, aby móc wypróbować ich w całkiem nowej odsłonie. Zaczynam już od dziś. 
W tym roku stawiam na NATURĘ! :)

Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie zerwała przecudownie pachnącego bzu! Coś pięknego!


Pozdrawiam Was cieplutko, zachęcam do zapoznania się z książką i przesyłam kwiatka! :) Buziak!




czwartek, 7 maja 2015

LAKIER WIBO CHIC MATTE

Witam Kochane!
Ostatnio bardzo polubiłam się z lakierami firmy Wibo (nie, nie współpracuję z nimi- a szkoda:)).
Był już piasek, był już brokat a dziś notka na temat kolejnego z nich, a mianowicie "Chic Matte".


Powiem tak- dałam się troszkę zmanipulować, ponieważ idąc do drogerii szukałam białego lakieru. I taki też miał być ten...
Faktycznie, jeszcze w sklepie wyglądał jak śnieżny puch.
Jednak, po powrocie do domu okazało się, że faktycznie, puch jest- tylko taki jak po przejechaniu przez ulicę odśnieżarką :|
Jest to "brudna biel", w zasadzie można powiedzieć, że lakier jest szary.
Na początku, niepocieszona tym faktem, odstawiłam go w kąt. Nie, żeby mi się nie podobał- po prostu nastawiłam się na białe paznokcie :)
Tak więc, przez jakiś czas, prym wiodły oba wcześniej wspomniane lakiery. Ten czekał na swój dzień.
I oto dzień nadszedł.


Od początku wiedziałam, że będzie mi się podobał, byłam tylko zła, że nie jest biały ;)
Bardzo lubię maty na paznokciach, a ten wygląda naprawdę pięknie. 
Jedna warstwa to moim zdaniem za mało, trzeba nałożyć dwie.
Trwałość około 3 dni.
Cena w granicy 10-ciu złotych.
Pojemność 8,5 ml.
Jest elegancki, odpowiedni nawet do bardziej rygorystycznej pracy.
Jestem jak najbardziej na tak! :)


I co powiecie na taki lakier? Podoba Wam się, czy może nie jesteście zwolenniczkami takiego koloru na paznokciach?
Całuję :*



wtorek, 5 maja 2015

MOJE PIERWSZE DENKO

Witam Kochane!
Czy Wy też tak macie, że wydaje się Wam, jakby czas leciał jak szalony? 
Ostatnio zorientowałam się, że zamykam oczy i jest piątek- otwieram i już wtorek :)
Wcale a wcale mi się to nie podoba! Czasie- mówię stop!

Kiedy założyłam bloga, często na innych stronach widziałam projekt "Denko". Szczerze, nie za bardzo wiedziałam na czym to polega, ale oczywiście w miarę rozwoju intelektualno- blogowego, zaczęłam rozumieć :)
Bardzo spodobał mi się ten pomysł i gratuluję temu, kto na to wpadł. Jesteś geniuszem!
Zaraz zabrałam się do pracy i zaczęłam zużywać kosmetyki, które z jakiegoś powodu leżały odstawione (zwłaszcza do pielęgnacji).
Tak oto powstało moje pierwsze denko :)


Podkład Catrice "Photo finish"- bardzo fajny, jeden z lepszych niedrogich podkładów, jaki miałam przyjemność zużyć. Poza tym, że jest to nr 20, to i tak był dla mnie za ciemny- musiałam mieszać go z białym. Czy kupię ponownie? Tak, kupię ponownie- już drugi jest na wykończeniu. Możliwe, że będzie w następnym denku :)

Bioderma "Atoderm Nutritive"- mogłyście o nim poczytać tutaj. Także drugi jest aktualnie w użyciu, mimo tego kupiłabym go ponownie.

iWear- płyn do soczewek- moim zdaniem...płyn jak płyn. Nie mam wrażliwych oczu, więc spokojnie mogę używać większości takich kosmetyków. Tak, kupię ponownie.

Celia de Luxe- płyn micelarny- nie spodziewałam się dobrego działania po tak tanim płynie. Pisałam o nim tutaj. Jeżeli gdzieś na niego trafię to tak, kupię ponownie.

Szampon Dove- jestem miłośniczką tych szamponów i nie przeszkadzają mi SLESy, SLSy i inne pierdółki. Uwielbiam ich zapach i jakoś miło mi się kojarzą (z okresem nastoletnim :))Tak, kupię ponownie.

Antyperspirant Dove- dokładnie jak w przypadku szamponów.

Szampon Oriflame "Summer Care"- przyznam bez bicia, nawet nie wiem kiedy go kupiłam...Użyłam raz i od tamtej pory stał na półce. Nie wykorzystałam go do włosów, ale uznałam, że czas się go pozbyć. Tak oto świetnie sprawdził się w roli płynu do mycia wszystkiego- wanny, płytek, umywalki itp. Spisał się na medal! I w domu ładnie pachniało. Nie, nie kupię ponownie.

Odżywka do włosów Schwarzkopf "Straight&Glossy"- o Boże...Używałam jej chyba 20 lat, a przynajmniej tak mi się wydawało. I jak na złość jej nie ubywało. Dlatego też skończyła swój żywot wyciśnięta do umywalki. Nie, nie kupię ponownie.

Jakiś żel pod prysznic- jako, że nazwa jest zdarta, nie mogę napisać co to było. Może też dlatego, że nie darzyłam go szczególnym zamiłowaniem. Kupiony w Douglasie. Pamiętam, że było na nim coś z motywu korony. Zapach białej herbaty, który ogólnie bardzo lubię i który mi się podobał. Ale jednak było w tym żelu coś, co sprawiło, że rzadko po niego sięgałam. Dlatego nie kupię ponownie.

Ziaja "Kokosowa terapia skóry i zmysłów"- uwielbiam zapach tego mleczka pod prysznic! Tak, kupię ponownie.

Nivea- żel do mycia twarzy- dostałam, używałam do mycia ciała. Nie, nie kupię ponownie.

Oriflame "Lime&Ginger"- kompletnie nie mój zapach. Żel zużyty tak, jak w przypadku szamponu tej samej marki. Nie, nie kupię ponownie.

Joanna- jedwab do włosów. Mam mieszane uczucia, ale chyba nie skuszę się ponownie.

Physiogel- krem łagodzący podrażnienia. Dostałam próbkę z apteki i byłam z niego bardzo zadowolona. Na pewno kupię produkt pełnowymiarowy.


A jak tam Wasze denka? Nazbierało się kosmetyków?
Pozdrawiam cieplutko :***