Witam,
Tak jak obiecałam, dziś wpis dotyczący pomadek Velvet Matte firmy Golden Rose.
Będąc na zakupach, dosłownie przy okazji, wpadłam na stoisko GR (prawie przy okazji, ale to nieistotne ;)).
Spotkałam się z wieloma pozytywnymi opiniami na temat pomadek Velvet Matte i byłam bardzo ciekawa, czy faktycznie nie są w jakiś sposób przereklamowane.
I tu...
Jakież moje zdziwienie!
Nie chciałabym brzmieć nieobiektywnie,ale pomadki są faktycznie fe-no-me-nal-ne!
Kupiłam 4 i w zasadzie do żadnej nie mam zastrzeżeń. Postawiłam na mocniejsze kolory, ponieważ w mojej kolekcji, w większości goszczą odcienie nude.
Pomadki są cudownie napigmentowane, naprawdę nie trzeba smarować się 10 razy, żeby było je widać. Jedno pociągnięcie i nie trzeba poprawek.
Są mięciutkie, jakby kremowe w konsystencji. O dziwo- na ustach nie sprawiają wrażenia wysuszenia, jakie zazwyczaj mamy po użyciu matowych pomadek, wręcz przeciwnie- są bardzo ładnie nawilżone.
Poza tym, dość trudno się ścierają. Ich trwałość to około 3-4 godziny, w zależności czy jemy, pijemy itp.
Pamiętajcie jednak, że maty nie wyglądają najlepiej na spierzchniętej lub popękanej skórze ust (wręcz bardzo nieładnie to uwidaczniają). Aby efekt był zadowalający, warto dobrze o nie zadbać- odżywić, posmarować balsamem na noc- osobiście używam mojego ulubionego "Chapstick" :).
Ale!
Oczywiście najważniejszy w całej tej notce jest fakt, że pomadki kosztują niecałe 11 złotych...
Drogie Panie- za 11 złotych... Gdybym miała je polecić, nie zawahałabym się. Nawet gdyby kosztowały 30.
Na koniec uważam, że i tak w Polsce jest strasznie mało serii matowych pomadek, dlatego wielki plus dla GR, że postawili na tą formę kosmetyku.
NUMER 24 - bardzo ładny koral. Ma w sobie domieszkę pomarańczu.
NUMER 13- Fuksja. Osobiście mój faworyt :)
NUMER 17- Dziwna czerwień...Choć w opakowaniu jest bardzo mocna, jednak na ustach bardzo przypomina kolor nr 11. Taka różo- czerwień :)
Dlatego też, nie wklejam zdjęcia z kolorem nr 11, ponieważ są naprawdę bardzo podobne. Dla porównania test na ręce:
Oraz kolor nr 11:
I wszystkie razem:
P.S.
Doszło do mnie, że pomadki pachną "babcinymi perfumami"...
Totalna bzdura :)
Zapach jest naprawdę minimalny i określiłabym go jako...może słodki karmel, może wanilia...Ale na pewno nie "babciny" :)
Pozdrawiam :) :***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz